Szkoła jest jednostką podległą Gminy Nieporęt (http://www.nieporet.pl)

Historia, która może wiele nauczyć.

Maja Jasińska. Kl. V A

Dnia 1 września 2011 roku rozpoczęłam swoją naukę w szkole podstawowej. Pierwsze dni były dla mnie trudne, choć znałam większość dzieci.
Po miesiącu nauki moja klasa się rozgadała i pani musiała nas przesadzić. Do „mojej” ławki doszła dziewczynka, która odpychała swoim wyglądem. Postanowiłam trzymać się od niej z daleka. Ala, bo tak miała na imię moja sąsiadka z ławki, była puszysta. Ubierała się nieciekawie. Często nosiła to samo, legginsy i dość kusą bluzkę. Dodatkowo mama czesała ją w śmieszne kucyki. Ala spędzała przerwy samotnie. Nikt nie zwracał na nią uwagi, ja również do pewnego momentu.
We wtorek mama zaprowadziła mnie do szkoły wcześniej. Do rozpoczęcia zajęć czekałam na świetlicy. Sala była nieduża, przy ścianach stały regały z książkami i grami. Na środku leżał kolorowy dywan, przy oknie były rozstawione w rzędzie stoliki. Spotkałam tam kilkoro dzieci z mojej klasy, które rozmawiały o zadaniu domowym. Wtedy uświadomiłam sobie, że zapomniałam odrobić pracę domową. Na szczęście miałam jeszcze czas, ale nie rozumiałam treści zadań. Na pomoc koleżanek nie mogłam liczyć, a do pani wstydziłam się podejść. Siadłam przy ścianie i rozpłakałam się. Wtedy do sali weszła Ala. Od razu zauważyła, że potrzebuję pomocy i podeszła do mnie. Jako jedyna pocieszyła mnie i pomogła rozwiązać zadania. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. Podczas naszej rozmowy zauważyłam, że moja nowa koleżanka ma bardzo ładne, duże brązowe oczy i nieduży, lekko zadarty nos.
To przeżycie nauczyło mnie, że nie ocenia się ludzi po wyglądzie i że przyjaciół poznaje się w biedzie.

Hubert Woźniakowski, kl. V A

Pewnego letniego słonecznego dnia wraz z moimi kolegami poszliśmy na spacer i na boisko.
Zaczęliśmy przechadzkę od żółtego przystanku autobusowego w Stanisławowie Pierwszym o godzinie 10:00. Było nas pięciu: j, Kamil, Mateusz , Kuba i Patryk. Pograliśmy w piłkę nożną i trochę zgłodnieliśmy. Wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać do McDonalda i zjeść hamburgery. Każdy z nas zadzwonił do swojego rodzica i uzyskał zgodę na podróż autobusem do restauracji. Najedliśmy się do syta. Jeden z nas zaproponował spacer wzdłuż Zalewu Zegrzyńskiego. Była piękna pogoda, okolica w tym dniu nie była zatłoczona. Pięknie świeciło słońce, a jego promienie odbijały się na tafli wody. Wiał lekki wiaterek od strony jeziora. Weszliśmy na molo podziwiać widoki. Było bardzo wesoło. Śmialiśmy się i biegaliśmy po pomoście. W pewnym momencie wydarzyło się coś bardzo niebezpiecznego. Potknąłem się i wpadłem do wody. Krzyczałem z przerażenia. Wystraszeni koledzy pobiegli po ratownika, który pomógł mi wydostać się z jeziora. Ktoś zadzwonił po moją mamę, która przyjechała i zabrała mnie do domu.
Ta historia nauczyła mnie kilku rzeczy. Nie powinniśmy iść nad Zalew bez pozwolenia rodziców. Przekonaliśmy się, że woda może być niebezpieczna i nie wolno bawić się w jej pobliżu bez nadzoru ratownika lub innej osoby dorosłej. Tym razem nikomu nic się nie stało. Zapamiętam tę przygodę na długo.


Paweł Rembelski, kl. V A

Lubię jeździć na rowerze i na rolkach. Chociaż na takie przejażdżki zawsze wybieram się z mamą.
Pewnego słonecznego dnia wybraliśmy się na rowery. Najpierw jechaliśmy ulicą asfaltową, a potem skręciliśmy w boczną drogę, która prowadziła do lasu.
W zielonej krainie było pięknie: ćwierkały ptaki, powiewał wietrzyk i spacerowali ludzie.
W pewnej chwili, kiedy jechałem pierwszy, ujrzałem stado zwierząt. Były to łosie. Podobne są do koni, choć dużo większe. Nie zastanawiając się, zsiadłem z roweru i pobiegłem prosto do nich. Zwierzęta trochę się spłoszyły, ale zaraz zatrzymały się i spoglądały na mnie. Wołałem do nich, wyciągając rękę z gałązką brzozy. Lecz one w pewnym momencie śmiesznie zarżały i ruszyły w moją stronę. Nogi się pode mną ugięły. Zrobiło mi się bardzo gorąco i miałem mętlik w głowie. Zacząłem wołać mamę.
Najukochańsza osoba zjawiła się momentalnie. Stanęła przerażona z szeroko otwartymi oczami. Machała rękoma i coś krzyczała. Łosie stanęły jak wrośnięte dęby i powolnym krokiem oddaliły się ode mnie. Serce biło mi coraz mocniej. Podbiegłem do mamy i mocno ją uściskałem. Długo nie mogłem dojść do siebie.
Na zawsze zapamiętam, że nigdy nie wolno podchodzić do dzikich zwierząt, a w lesie nie należy oddalać się od dorosłych. Tę historię na pewno na długo zapamiętam, gdyż wiele mnie nauczyła.

Igor Pawłowski, klasa IV B

Już od dawna marzyłem o psie. Bardzo chciałem mieć w domu swojego zwierzaka. Długo prosiłem rodziców, żeby zgodzili się i kupili mi psa. Wreszcie mama i tata powiedzieli tak, ale stwierdzili też, że lepiej będzie zabrać psa ze schroniska.
Zaczęliśmy więc poszukiwanie odpowiedniego dla naszej rodziny zwierzaka. W tym celu pojechaliśmy do schroniska na Paluchu. Było tam bardzo dużo psów, które głośno szczekały i w ten sposób chciały zwrócić na siebie naszą uwagę. Wszystkie miały w oczach smutek i tęsknotę za prawdziwym przyjacielem i domem.
Podczas tej wizyty wybraliśmy swojego psa. Niestety, nie mogliśmy go od razu zabrać ze sobą do domu. Musieliśmy wszystko przygotować na jego przyjazd. Kupić smycz, jedzenie i miski.
Po naszego psa pojechałem do schroniska z tatą. Kiedy go przywieźliśmy, był trochę zestresowany nową sytuacją.
Mentos jest średniej wielkości kundelkiem. Ma czarną sierść z białym krawatem i skarpetki. Jest bardzo spokojny i kochany przez nas wszystkich.
Ta historia nauczyła mnie odpowiedzialności za żywą istotę oraz bezinteresownej miłości, którą obdarza nas Mentos. Rozwinęła u mnie również poczucie obowiązku.
Myślę, że do opisanej historii pasuje powiedzenie „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.”

Statystyka strony

Strona oglądana: 2482 razy.

Rejestr zmian

Wytworzył:brak danych, data: brak danych r., godz. brak danych
Wprowadził:Adam Podemski, data: 12.12.2015 r., godz. 08.11
Ostatnia aktualizacja:Adam Podemski, data: 12.12.2015 r., godz. 08.13
Rejestr zmian:
CzasAdministratorOpis zmiany
12.12.2015 r., godz. 08.13Adam PodemskiEdycja strony
12.12.2015 r., godz. 08.11Adam PodemskiDodanie strony

Copyright

© 2010 Szkoła Podstawowa im. I Batalionu Saperów Kościuszkowskich w Izabelinie
Zawartość merytoryczna: Adam Pomaski, e-mail: sekretariat@spi.nieporet.pl
Projekt: INFOSTRONY - ADAM PODEMSKI, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl
Serwis uruchomiono 9 kwietnia 2010 r.